sobota, 8 lutego 2014

Bo pędzel odmówił posłuszeństwa...

Niestety wszechstronnie utalentowaną jednostką nie jestem i wszystkich umiejętności nie posiadam.
W malarstwie swoich sił próbowałam z różnym skutkiem, ale w ostateczności stwierdziłam, że poziom mój daleki jest od tego co pozwoliłoby mi przenieść na płótno pomysły zrodzone w głowie.
Dwa podobrazia dłuuuuugo leżały w kącie, aż przyszła na nie kryska i wymyśliłam :D
Jeden obrazek wykonałam metodą decoupagu w moim ulubionym łowickim klimacie - wyszła powiedzmy "ludowa mandala"  ;) mandala dlatego, że lubię na nią patrzeć i dobrze to na mnie wpływa jakoś tak.

Jednakże nie chciałabym nadużywać tego określenia. Przytoczę wikipedyczną definicję 
Mandala – motyw artystyczny występujący głównie w sztuce buddyzmu tantrycznego, gdzie jego tworzenie, a następnie niszczenie jest uważane za rodzaj medytacji i ma duże znaczenie religijne.Mandala buddyjska to harmonijne połączenie koła i kwadratu, gdzie koło jest symbolem nieba, transcendencji, zewnętrzności i nieskończoności, natomiast kwadrat przedstawia sferę wewnętrzności, tego co jest związane z człowiekiem i ziemią. Obie figury łaczy punkt centralny, który jest zarówno początkiem jak i końcem całego układu. Istnieją różne rodzaje mandali. Są mandale oczyszczające, występują też mandale wzmacniajace określone cechy lub poszczególne obszary ludzkiego życia. W najszerszym znaczeniu mandale są diagramami, które ukazują w jaki sposób chaos przybiera harmonijną formę.

Ja swojej w każdym razie niszczyć nie zamierzam, bo ją lubię :)

Tak prezentuje się na swoim stałym miejscu

Drugie podobrazie pomalowałam czarną jak smoła farbą (akurat to moich malarskich umiejętności nie przerosło) i wydziergałam wzór przy pomocy ćwieków, które również od dłuższego czasu zalegały w szafce, bo nie miałam na nie pomysłu. Całość dość improwizowana, bez wcześniejszych przemyśleń, ale wyszło takie coś tym razem bardziej etno-azteckie, co wisi w przedpokoju i nawet nawet przyciąga oczy gości:)