środa, 1 maja 2013

Trzecie życie komody..

Przyznaję się bez bicia - poprzednia metamorfoza tego mebla nie należała do najbardziej udanych. No ale zwalę to niepowodzenie na barki mojego niedoświadczenia. Nie zawsze to co powstanie w głowie jest w zgodzie z rzeczywistością. A moim głównym problemem w dążeniu do realizacji niemal każdego przedsięwzięcia jest konieczność jak najszybszego ujrzenia rezultatu. No i w związku z tym czasem zdarzało się coś na skróty, a tego nie trzeba, a łatwiej będzie nakleić niż namalować, no i potem wychodzi jak wychodzi.. Ale ale, żeby nie było - pracuję nad tym :) I myślę, że metamorfoza nr 2 jest tego najlepszym przykładem. 


Ta komoda już wiele w swoim życiu przeszła, ale nadal jest w jednym kawałku i cierpliwie znosi eksperymentalne zabiegi kosmetyczne, jakie na niej wykonuję.
Inspiracją do tej metamorfozy był taki oto obrazek

Jak wiadomo, uwielbiam żywe i nietuzikowe wzory. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu takie meble mogą się podobać, ale myślę, że u mnie nowa komoda sprawdza się doskonale i pasuje do całokszatłtu, wnosząc nieco życia do wnętrza.
Wzór stworzyłam na komputerze, wydrukowałam na mojej domowej drukarce atramentowej, a następnie poskładałam "do kupy" jak puzelki na taśmie dwustronnej. Całość zabezpieczyła niezawodna przylepna folia samoprzylepna.






środa, 10 kwietnia 2013

Ziarnko do ziarnka a powstanie lampka





  Och..to najdłuższa w moim życiorysie historia powstawania lampy. Zaczęłam ją jakieś 3 lata temu. Stelarz wykonał osobiście mój zdolny tata, więc jak widać hand made od A do Z :)a w dodatku możnaby się zastanowić nad rodzinnym biznesem. Tylko żarówka jest prefabrykowana, nic więcej.

No ale wracając do tematu - jak nie trudno się domyślić czynność "nawlectwa koralikowego" jest niezwyyyykle żmudna. Wiele zimowych wieczorów przeminęło z koralikami, zdarzały się nawet takie gremialne - rodzinne albo jak znajomi przychodzili to ich zaprzęgałam do nawlekania. Starałam się jednak nie nadużywać ich uprzejmości, bo mogliby przestać przychodzić.
I tak powoli praca szła do przodu. 

W końcu zniecierpliwienie przezwyciężyło zapał, były inne zajęcia...obrona dyplomu i takie tam, więc lampa poszła w kąt. Dosłownie. W rzeczonym kącie leżała chyba z rok jak nie dwa i się kurzyła.

Aż któregoś dnia napisała do mnie moja koleżanka z UK z zamówieniem na lampę w stylu tureckim.

W fazie projektu w moim umyśle rozbłysnęła żaróweczka - przecież ta lampa będzie jak znalazł, więc przystąpiłam do jej ukończenia i tak oto jest :) Mój pierwszy produkt eksportowy.





Podziękowania dla wszystkich, którzy mieli w jej powstaniu swój udział:)









czwartek, 28 marca 2013

Teddy Bear




Inspiracja na dziś: kolekcja mebli Teddy Bear zaprojektowana przez Mikołaja Wierszyłłowskiego z pracowni Wierszyłłowski i Projektanci, która otrzymała nagrodę w konkursie Top Design Award podczas najważniejszych targów promującyh design w kraju - Arena Design.

Nie mogłam obok niej przejść obojętnie - urok wzornictwa lat 50-tych i 60-tych w nowoczesnej interpretacji, pastelowe kolory, obłe formy, nostalgiczne wspomnienia dzieciństwa połączone w jednej kolekcji.


W kolekcji nie ma gotowych mebli. Z trzech typów siedzisk, trzech rodzajów oparć, dwóch podłokietników i ucha można złożyć swoją własną kanapę albo fotel.



Tworząc kolekcję Teddy Bear projektanci szukali inspiracji w przeszłości, w trochę sentymentalnym klimacie dziecięcych zabaw, "złotym" okresie polskiego wzornictwa ( lata 50 / 60 ), dzieciństwie.  Nie zależało im jednak na stylizacji, sentymentalnym kostiumie, tylko na " uczuciu " od pierwszego wejrzenia.
No to ja się zakochałam od pierwszego wejrzenia :)


czwartek, 14 marca 2013

Trochę o architekturze

Najpierw o mnie: skończyłam architekturę, pracuję w biurze urbanistycznym, interesuję się aranżacją wnętrz i projektowaniem mebli, no i jeszcze chciałabym posiąść szerszą wiedzę w dziedzinie projektowania ogrodów..
Dlatego zrobię trochę miejsca na moim blogu dla takowych obrazków, a może i historii, bo obok rękodzieła to również kawałek mnie:)

Ten post niech będzie słowem wstępu do cyklu pod etykietą ARCHITEKTURA - nieco inspiracji, trochę moich własnych pomysłów,  a może jeszcze szczypta przydatnych mądrości (?)

[ Taaa, przeżyłam ten okres edukacyjnej prehistorii kiedy to swoje pomysły przelewało się rapidografem na kalkę...  ;P ]
 

poniedziałek, 11 marca 2013

Sesja naszej Psinki

Bianka (ur. 14.04.2012)
Mała kochana wariatka. Jest z nami od jakichś 8 miesięcy. I nie wyobrażam już sobie, że mogłoby być inaczej:) Niesamowite ile radości może dać takie małe włochate stworzenie. A propos włochate - przytulić się do niej to sama radość.


A taka była jak była mała...
(zdjęcia zapożyczone od pierwszych właścicieli)