Och..to najdłuższa w moim życiorysie historia powstawania lampy. Zaczęłam ją jakieś 3 lata temu. Stelarz wykonał osobiście mój zdolny tata, więc jak widać hand made od A do Z :)a w dodatku możnaby się zastanowić nad rodzinnym biznesem. Tylko żarówka jest prefabrykowana, nic więcej.
No ale wracając do tematu - jak nie trudno się domyślić czynność "nawlectwa koralikowego" jest niezwyyyykle żmudna. Wiele zimowych wieczorów przeminęło z koralikami, zdarzały się nawet takie gremialne - rodzinne albo jak znajomi przychodzili to ich zaprzęgałam do nawlekania. Starałam się jednak nie nadużywać ich uprzejmości, bo mogliby przestać przychodzić.
I tak powoli praca szła do przodu.
I tak powoli praca szła do przodu.
W końcu zniecierpliwienie przezwyciężyło zapał, były inne zajęcia...obrona dyplomu i takie tam, więc lampa poszła w kąt. Dosłownie. W rzeczonym kącie leżała chyba z rok jak nie dwa i się kurzyła.
Aż któregoś dnia napisała do mnie moja koleżanka z UK z zamówieniem na lampę w stylu tureckim.
W fazie projektu w moim umyśle rozbłysnęła żaróweczka - przecież ta lampa będzie jak znalazł, więc przystąpiłam do jej ukończenia i tak oto jest :) Mój pierwszy produkt eksportowy.
Podziękowania dla wszystkich, którzy mieli w jej powstaniu swój udział:) |
Lampka jest świetna ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po wyróżnienie :)
Efekt jest po prostu rewelacyjny! Pozdrawiamy:)
OdpowiedzUsuńJaka piękna! Nigdy bym nie pomyślała, że taki może być efekt.
OdpowiedzUsuńIleż pracy... jestem pod wrażeniem. Efekt niesamowity.
OdpowiedzUsuń